Archiwum luty 2010


lut 05 2010 Krzysztof Żyngiel- malarstwo fantastyczne...
Komentarze: 0

Krzysztof Żyngiel o sobie...

                                   "Porzuć to w co do tej pory wierzyłeś,
                                   pozostaw za tymi drzwiami świat, w którym żyłeś
                                   wkraczasz do magii, o której tylko śniłeś..."

       Wizja "Apokaliptycznych miast" przywiera często kształty antropomorficznych ciał, które nie są toporne, stają się smukłe nie zatracając przy tym swojej sztywności. Monumentalne polis gdzie postacie, dłonie oraz twarze przedstawiam w połączeniu z architekturą mogę śmiało nazwać wierszem malarskim intonacyjno-zdaniowym. Opierając się o bogatą symbolikę przemyślenia i zwroty pisane po łacinie dopowiadające narracje, mogę wyrazić samego siebie oraz przekaz, którym pragnę się podzielić z widzem. Maluję często miasta, prezentujące różne przykłady rozwiązań architektonicznych. Połączenie budowli z murami obronnymi (mającymi ochronić nas przed złem), bramami miejskimi (skrywającymi tajemnicę). Ukazuję dawną zabudowę rezydencjonalną. W większości jest ona pozbawiona życia i wygasła. Miejsca obronne, pałacowe, dworskie, sakralne, które niegdyś  miały swoją świetlaną przeszłość są teraz upadłe i wymarłe.

       Deszcz siarki i ognia, który zalał legendarną Sodomę i Gomorę porównać można do dzisiejszych ognisk i stanów zapalnych na całym świecie. Naloty bombowe, ataki terrorystyczne, zamachy, pociski raniące ludzi jak roje pszczół to wszystko nas wyniszcza. Przeraża mnie codzienna wizja miast, która ukazuje się w mojej głowie jak migawka z aparatu. Obraz ten ciężko jest wymazać z pamięci. Widząc sceny śmierci i zagłady, które przedstawiam w żywych lub monochromatycznych barwach przerażają mnie. Wiem, że to dar, z którym muszę żyć. Musimy pamiętać, że tam gdzie jest zło jest i dobro. Zatem istnieje nadzieja, modlitwa i dążenie do lepszego jutra. Dobro można zawsze wydobyć, trzeba jednak zajrzeć i zrozumieć samego siebie.

                                   "Pulhrum in natura jacet,
                                    et solum mundum visum
                                    et comprehensum revelare
                                    id potest"

                                                      Krzysztof  Żyngiel 2003 rok

       Rodzaj sztuki, którą prezentuję ma pobudzić oprócz zmysłów sam intelekt widza. Sama precyzja, realistyczny rysunek od którego rozpoczynam pracę, szczegółowość jak i warsztat opracowywany latami ma wprowadzić odbiorcę do mojego świata. Odwołując się do surrealizmu lub realizmu fantastycznego tworzę przesłanie tak bardzo dla mnie istotne. Jest ono ukryte pod postacią barw, swoistym nastrojem pracy jak i samej symboliki widniejącej na płótnie. Nie jest to tylko odwołanie do sfery marzeń sennych. To rzeczywistość, która nas otacza, wypełnia i określa nasze istnienie. Stanowi ona granicę między materialnym bytem, a fantazją, która staje się odpowiednikiem rzeczywistości. Budowanie formy i kompozycji przy użyciu symboli sprawia, że są one nośnikiem treści nadnaturalnych, uniwersalnych, rzeczywistych jak i szczegółowych. Efektem finalnym mojej twórczości jest przedstawienie świata materialnego i duchowego. Praca malarska nie jest dla mnie jedynie wspomnieniem. Jest ona wizją, obserwacją rozterek życiowych oraz kontaktem z prawdziwą rzeczywistością. Sam nośnik znaczeń, symboli, usytuowania form, elementów układających się w jedna całość nie jest przypadkowa i twory zaiste ikonografię mej apokaliptycznej twórczości.Piękne, kosmiczne, katastroficzne, metamorficzne i co ważne logiczne przedstawienie "Apocaliptic polis" wprowadza  odbiorcę w literacko-fantastyczny świat, burząc jednocześnie jego świadomość o dzisiejszej zakłamanej prawdzie społeczeństwa. Malarska kreacja upadku dzisiejszych budowli, samozagłady, zatracenia własnych osobowości, instynktów czysto zwierzęcych, zanikania uczuć, miłości oraz własnych przemyśleń ma otworzyć "TOBIE WIDZU" oczy na to jak nisko upadliśmy i pobudzić w nas wszystkich chęć do lepszej transformacji. Musimy uważać by pewnego dnia, nie ocknąć się na zgliszczach zatopionych, zniszczonych, zrujnowanych fragmentach naszych architektonicznych domostw. Życzę Wam jak i sobie samemu, byśmy nie bagatelizowali przekazów docierających do nas za pośrednictwem mediów. Starajmy się wspólnie odbudować to co w nas dobre i skupić się nad istotą kruchości naszego bytu!

                                                      Krzysztof  Żyngiel 2009 rok


Oswajanie demonów

        Prawdziwie porywająca wyobraźnię sztuka fantastyczna ma swoje źródło w podświadomości. Niemniej w chwili obrazowania tego, co stamtąd płynie rolę nie mniejszą odgrywa szereg świadomych wyborów motywów, symboli, barwy i kompozycji. Decydujący o tym, że dzieło staje się arcydziełem jest wszakże trzeci czynnik, którego źródła trzeba szukać w nad świadomości. Bo jedynie ona otwiera możliwość połączenia się z energią absolutu.
       Krzysztof Żyngiel jest artystą młodym, nie rości sobie pretensji dostworzenia arcydzieła, a na etapie poszukiwań dopiero próbuje odnaleźć właściwy wyraz dlatego, co tkwi w jego wyobraźni, lecz już w momencie, kiedy podejmuje próbę wizualizacji wizji sennych na płótnie zdaje się zmierzać w te rejony, które oscylują w rytmie kosmosu.
       Takie podejście stwarza szereg niebezpieczeństw. Ceną staje się tu często niepokój a niekiedy nawet przerażenie jakie wywołuje ogrom i głębia, pod niemal wulkaniczną presją usiłujących się wydostać na zewnątrz apokaliptycznych wizji, pełnych demonów, aniołów zagłady i śmierci.
       Ta presja jest u Żyngiela tak silna, że nie pozostawia miejsca na czysto formalną kokieterię jak u Sętowskiego, ale też nie ulega dyktatowi demonów tak, jak to ma miejsce w malarstwie Beksińskiego, toteż nie można jego malarstwa rozpatrywać w prostych kategoriach oceny jakie stosuje się wobec sztuki fantastycznej, chociaż jeśli już szukać związków formalnych to chyba jedynie z samym protagonistą surrealizmu Salvadorem Dali'm z okresu, w którym nie popadł był jeszcze we władanie demona komercji.
       Kwestia "stylu" w malarstwie Żyngiela pozostaje otwarta, bo ma on więcej do powiedzenia niż tylko epatowanie widza kompilacją przerysowanych i zdeformowanych motywów, czy wywoływanie dreszczy grozy. To, że pozostaje ona otwarta można w jego wypadku śmiało zapisać na plus, bo zastygnięcie w manierze, szczególnie w sztuce fantastycznej, prowadzi do mało innowatywnych powtórzeń ciągle tych samych symboli i motywów lub ilustratywnych wykładni ciągle tych samych idei.
       O ile Beksiński wchodzi w niebezpieczny kontredans z demonami "za pan brat", a Sętowski je przymilnie głaszcze i pudruje, to niczego nie ujmując wysokiej jakości ich sztuki, trzeba wszakże zauważyć, że Żyngiel oddając należny hołd potędze i znaczeniu sił demonicznych, demony nie jako oswaja, co niweluje przynajmniej część zła i grozy tkwiącej w nich i właściwej im z natury.
       Demony w malarstwie Żyngiela pojawiają się w szeroko otwartych przestrzeniach fantastycznych pejzaży wzbogaconych tworzącymi labirynty kwaterami chimerycznej, niekiedy zantropomorfizowanej architektury. Taka sceneria stwarza adekwatne tło dla samych demonów, które zawsze przedstawiane są pod kobiecymi postaciami aniołów śmierci i zagłady.
       Kobiece postacie zwiastujące śmierć nie pozostawiają wątpliwości, co do ich płci, takich jakie rodzą się na widok hermafrodytystycznych Thanatosów Malczewskiego. Płeć zła jest to wyraźnie określona. Żyngiel w sposób symboliczny potwierdza zakorzenioną w kulturze tezę, że wcielenie zła nie jest przypadkowe, gdyż immanentną ceną sukcesu zła musi być jego kamuflaż w postaci uznawanej za słabą, a więc nie groźną, lub w postaci rycerza forpoczty absolutu dobra jakim jest anioł. Ale tutaj anioły rodzaju żeńskiego noszą cechy z jednej strony symbolizujące zapartą trwałość zła w postaci kamieniejącego ciała, które staje się murem, z drugiej natomiast takie, które wyraźnie wskazują na ich satanistyczną proweniencję.
       Antynomia trwałości demonicznego zła w opozycji do łatwo ulegającej destrukcji delikatności dobra u Żyngiela, pojawia się konsekwentnie w innej jeszcze formie. Oto nieboskłony symbolizujące przestrzennie wolności spowija niepokojąca tapeta. Demony zstępują na ziemię, nadchodzi czas apokalipsy, na horyzont zapada kurtyna uniemożliwiająca ludziom zwrócenie się o ratunek do niebiańskiego absolutu. Trąby obwieszczają zagładę, atmosfera staje się duszna, znikają barwy. Wiedzione siłą demonów tłumy maszerują w niewiadomym sobie celu i bezwiednie gromadzą się przed ich obliczem. To one, a nie Bóg będą ich teraz sądzić w sposób sobie właściwy. Potępione zostanie dobro, a nagrodzone zło.
       Cywilizacja współczesnego świata coraz częściej apologizuje zło. Przesłanie Żyngiela jest jasne: już niewiele czasu dzieli nas od nagrody demonów. Mam nadzieję, że na kolejnym etapie artystycznego rozwoju zechce nam on ukazać jaka to będzie ta  n a g r o d a.
       Ja przypuszczam i pozostawiam to Krzysztofowi jako moje przesłanie, że będzie to ogród nieustającej i narkotycznie wyniszczającej rozkoszy, gdzie pośród orgiastycznych paroksyzmów, będziemy błagać o jej kres-albo, monstrualny przesyt ułudnej satysfakcji z posiadania dóbr konsumpcyjnych, gdzie tonąc i dusząc się pod zwałami cmentarzysk cywilizacyjnych śmieci będziemy oczekiwać na mesjasza, który nas spod nich wyzwoli.

                                             krytyk i historyk sztuki
                                             Konrad Grzywiński
                                             Hamburg 6.01.2010 r.